piątek, 27 kwietnia 2007

Siarczan(VI) miedzi(II) a organizmy wodne

To chyba pierwszy taki "prawdziwy" eksperyment z mojej strony. Nie chwaląc się, niezwykle udany.

Doświadczenie polegało na tym, aby sprawdzić, czy CuSO4 rzeczywiście działa zabójczo na organizmy wodne. Nie udało mi się go przeprowadzić na gupikach, bo praca na kręgowcach jest ogólnie źle odbierana przez środowiska biologiczne. Rośliny wodne też odpadły, ponieważ na wyniki musiałbym czekać dość długo. W ten oto sposób wybór padł na larwy wodzienia.


Potrzebne były:
Sprzęt i szkło:
-statyw na probówki,
-probówki szklane,

Odczynniki:
-CuSO4 siarczan(VI) miedzi(II),
-KMnO4 manganian(VII) potasu,
-Pb(NO3)2 azotan(V) ołowiu(II),
-C2H5OH etanol,
-woda,

Organizmy wodne:
-larwy wodzienia.

Wykonanie:
Przygotowałem 5 probówek, w każdej z nich umieszczając kilka sztuk larw wodzienia. Należało też skontrolować, czy wszystkie są żywe, aby nie wypaczyć wyników.


Następnie przygotowałem roztwory CuSO4, KMnO4, Pb(NO3)2 oraz C2H5OH.


Probówka nr 5 zawierała próbkę kontrolną, do której dodałem więcej wody. Do pozostałych próbek dodałem roztwory substancji. Pozostało już tylko zaobserwować zmiany.


Wyniki:
próbka kontrolna:
larwy w całej probówce, energicznie poruszające się;
roztwór CuSO4:
larwy tylko w górnej części probówki, spowolnione ruchy;
roztwór KMnO4:
larwy w całej probowce, stopień pobudzenia trudny do określenia z powodu ograniczonej widoczności przez ciemnofioletowy roztwór;
roztwór Pb(NO3)2:
larwy w gornej części probówki, spowolnione ruchy;
roztwór C2H5OH:
larwy tylko w dolnej części probówki, poruszające się mało energicznie;

Wnioski:
Siarczan(VI) miedzi(II) oraz sole metali ciężkich z pewnością działają niszcząco na organizmy wodne. Manganian(VII) potasu stosowany kiedyś w akwarystyce do oczyszczania wody nie ma zbyt dużego wpływu na ich zachowanie, nawet w duzym stężeniu. Jeśli chodzi o etanol, to skupienie się larw w dolnej części probówki było spowodowane różnicą gęstości, czyli ciecze nie wymieszały się dobrze ze sobą, aczkolwiek ruchy larw także zostały ograniczone, co może świadczyć o niekorzystnym działaniu alkoholu na organizmy wodne.

Mam nadzieję, że się podobało.

czwartek, 26 kwietnia 2007

Chemiczny ogródek V.2

Jak ongiś obiecałem, kiedyś dam dużo ostrzejsze zdjęcia chemicznego ogródka. A ja nie rzucam słów na wiatr :) Pierwsze dwa to drzewka z CuSO4, trzecie z FeSO4.





Bywajta.

wtorek, 24 kwietnia 2007

Piasek szkodzi żółwiom

Nie wiem dlaczego, ale tak właśnie jest. Nie powinno się go stosować jako podłoże dla żółwia stepowego. Po cóż więc jest nam potrzebny? Ano na przykład do zrobienia zaprawy cementowej. Iście chemiczno-budowlany cel. Ja ostatnio natknąłem się na jeszcze ciekawsze zastosowanie. Chemia spożywcza.

Przytoczę fragment składu jednego z dań instant, czyli w proszku. Nie jest to zupa.
"ziemniaki suszone, skrobia ziemniaczana, mąka pszenna, [...], DWUTLENEK KRZEMU [SiO2 - piasek], [...].

I co wy na to? "Substancja przeciwzbrylająca" - tak tłumaczy to producent. Niech mu będzie.

niedziela, 22 kwietnia 2007

"Ani zamach, ani wojna, ani żadna rewolucja..."

"...nie zachęcą nas do chemii tak jak nasza pani Łucja" - tak brzmiało oficjalne motto koła chemicznego na Drzwi Otwarte naszej szkoły. I muszę powiedzieć, że wyszło na to, że BARDZO nas nasza pani zachęciła. "Cieszę się, że nie jestem już na etapie denerwowania się" - tak brzmiał jej komentarz do naszych wybryków, ale ogólnie była bardzo zadowolona pokazami, które wykonaliśmy dla naszych potencjalnych przyszłych kolego i koleżanek. Więcej w RAPORCIE, ktory pojawi się w najbliższych dniach.

Bardzo zaniedbałem bloga ostatnio. Szkoda, ale nie miałem jakoś czasu. Tak wyszło.

Wykonałem nareszcie swój projekt biologiczno chemiczny dotyczący organizmów wodnych. Szczegóły w poście, który również niedługo się pojawi.

Mam nadzieję, że tak długie przerwy w aktualizacji, bądź co bądź, dziennika laboratoryjnego, już się nie powtórzą.

Do widzenia.

sobota, 24 marca 2007

"Jak spirytus..."

W ostatnim poście zapowiedziałem pewien projekt. Teraz zdradzę jego szczegóły, bowiem plan się powiódł i to z całkiem niezłym rezultatem.

Po raz pierwszy w życiu wymyśliłem prawdziwy problem chemiczny. Postawiłem przed sobą zadanie do wykonania. Polegało ono na wykryciu metanolu w etanolu. Innymi słowy: musiałem znaleźć sposób na wykrycie trucizny mającej taki sam zapach, smak i wiele innych cech jak popularna "wódeczka". Co gorsza, wspomniany metanol musiał być wykryty w wymieszaninie z wyżej wspomnianą używką. Tak więc zabrałem się do pracy. Poszukiwania odpowiedniego doświadczenia przyniosły bardzo dobre rezultaty. Poniżej przedstawiam trzy warianty eksperymentu:

1. W reakcji estryfikacji mieszaniny EtOH [C2H5OH] i MeOH [CH3OH] z kwasem salicylowym tworzą się odpowiednie estry, w tym salicylan metylu, którego charakterystyczny zapach jest wyczuwalny nawet w małych ilościach w mieszaninie z innymi estrami. To pozwala stwierdzić, czy w mieszaninie znajdował się etanol. Tej próby niestety nie wykonałem z powodu braku kwasu salicylowego.

2. Jeśli po podgrzaniu mieszaniny alkoholu z kwasem siarkowym(VI) H2SO4, a następnie dodaniu kilku kropel roztworu dichromianu potasu K2Cr2O7 roztwór zmieni barwę z pomarańczowej na zieloną, to obecny był etanol. Ta próba przydaje się wówczas, kiedy wiemy mamy do czynienia nie z miaszaniną, a jedynie z jednym alkoholem. Wykrywa ona bowiem EtOH, co oznacza, że dla trującej mieszaniny EtOH i MeOH, jest zupełnie bezużyteczna - metanolu nie wykryje. Niemniej jednak sprawdziłem to doświadczenie w szerszym zakresie. Do wykonania go potrzebowałem:

Szkło i sprzęt:
-palnik gazowy,
-probówki,
-zlewki,
-pipety,
-bagietka.

Odczynniki:
-H2SO4 kwas siarkowy(VI),
-K2Cr2O7 dichromian potasu,
-CH3OH metanol,
-C2H5OH etanol,
-C3H7OH propanol,
-C4H9OH butanol,
-woda.

Wykonanie:
Każdy z alkoholi wymieszałem w kwasem siarkowym(VI), a następnie probówki z próbkami podgrzewałem nad palnikiem, po czym dodawałem do nich roztworu dichromianu potasu. Próbka z MeOH rzeczywiście nie zmieniła barwy, natomiast probki z EtOH, PrOH oraz BuOH stały się lekko niebieskawe. Z probówki z etanolem czuć było woń aldehydu octowego. Wywiązał się nawet dialog pomiędzy mną, a kolegą [rzecz działa się na kółku chemicznym]:
"- Jak to pachnie?
- Jak spirytus.
- Czyli, że się udało.
- Chłopcy, co kombinujecie?
[głos pani profesor z drugiego końca sali]"
Pani profesor później potwierdziła, że był to istotnie zapach aldehydu octowego. Reakcje są tu zbędne, tak myślę.

3. Próba jodoformowa. To doświadczenie równiez przeprowadziłem, ale nie przyniosło ono oczekiwanych rezultatów. Polegać miało ono na tym, że jeśli po zagotowaniu próbki z roztworem jodu i stężonym roztworem wodorotlenku sodu NaOH wytrąci się żółty osad, to próbka ta zawierała etanol. W moim wykonaniu nic takiego się nie wydarzyło. Problem może leżeć w tym, że jako roztworu jodu użyłem roztworu jodku potasu KI. Może lepsza byłaby jodyna [roztwór jodu w alkoholu]. Może.

Jedno jest pewne. Taniej jest kupić flaszkę Absolwenta, niż doświadczalnie sprawdzać, czy "pół litra" kupione od obskurnego handlarza na ryneczku za śmieszne 7% ceny sklepowej, rzeczywiście jest tym, za co się podaje na etykiecie. Na zdrowie. Idę doglądać swojego ogródka chemicznego, robionego po raz drugi. Fotki wkrótce.

środa, 14 marca 2007

Nie taki Donald straszny...

Jak zapewne zauważyliście [o ile miał kto], ten blog przeszedł pewną metamorfozę. Nie jest już tylko dziennikiem laboratoryjnym, ale także zawiera ciekawostki ze świata chemii. Według mnie jest to nie tylko zabieg mający na celu zwiększenie liczby postów, ale także poprawę atrakcyjności całego "pamiętnika". Nie każdego może przecież interesować kilkudziesięciogodzinne oczekiwanie na pojawienie się "jakichśtam" pierścieni. Ciekawostki za to są lekkie, czasem śmieszne. I tyle.

Dziś kolejny fragment "Polityki" [11/2007].

"Bary i restauracje na całym świecie produkują ogromne ilości oleju pochodzącego ze smażenia, np. frytek (tylko w USA - 11 mld litrów) [chyba rocznie - dop. red.][...] Olej można poddać fermentacji dzięki pewnemu gatunkowi drożdży i uzyskać z niego soforolipidy, które są tzw. substancjami powierzchniowo czynnymi. A to pozwala wykorzystać je do produkcji kosmetyków, mydeł czy płynów do zmywania. Ponadto powstałe na bazie oleju soforolipidy łatwo ulegają biodegradacji."

Jak widać, olej można wykorzystać już nie tylko do jedzenia, ale także do mycia się oraz przemieszczania. Mam na myśli wykorzystanie go do napędzania silników Diesla.

Jutro, tj. w poniedziałek zamierzam wdrożyć w życie swój kolejny projekt, którego szczegóły są narazie tajemnicą. Zostaną odtajnione, jeśli plan "wypali". Jeśli jednak wykonanie go nie będzie możliwe, wystarczy jedna prośba w komentarzu, a zobaczę, co da się zrobić :)

Pa.

poniedziałek, 12 marca 2007

"- Ładny pierścionek - Dziękuję, to z babci"

Jeszcze jedna ciekawostka. Nie pasowała do poprzedniego tematu, gdyż prowadzi raczej ku niemetalom.

Źródło: Polityka, nr 10/2007

"Żywiołowo rozwija się nowa dziedzina przemysłu jubilerskiego. Z prochów bliskich zmarlych można otrzymać syntetyczny diament i ten wykorzystać w gustownym wyrobie przypominającym tych, którzy odeszli. Ide może trochę makabryczna, ale znajduje amatorów."
Dodam, że taka 'przyjemność' kosztuje od 3,759 do 15,5 tys. euro [ceny firmy Algordanza].

Smacznego.

Metale i metale

Witam. Dziś nieco gadaniny.

Obecnie znamy 118 pierwiastków. Hipotetycznych, czy też nie, ale znamy. Nie chodzi mi tu bynajmniej o dokształcanie w tym momencie kogokolwiek. Pragnę natomiast zwrócić uwagęna fakt, iż aż 97 (100) z nich to metale. W związku z tym dziś kilka ciekawostek z nimi związanych.

Pierwszą część dedykuję Kai.
"Bizmut – pierwiastek o liczbie atomowej 83 ma pewną osobliwą, rzadką właściwość. Podobnie jak woda zwiększa on swoją objętość podczas krzepnięcia."
Tak naprawdę, to nie liczy się czy ma on jakieś właściwości, czy ich nie ma. Liczy się tylko nazwa, prawda, Kaju?

To teraz do rzeczy. Pogrążony w lekturze dzisiejszego "Wprosta" natrafiłem na krótką notkę o zegarkach pewnej marki. Zegarynka taka, prócz tego, że posiada pasek ze skóry aligatora [to już nawet nie krokodyl - przyp. red.], ma jeszcze kopertę wykonaną z palladu. Jej cena może przybierać różne wartości - od 17 do 50 tys. zł. Drobiazg. Z taką ceną palladu spotkałem się już wcześniej w internetowym sklepie chemicznym - tam podobno wszystko jest tańsze . Otóż, uwaga, 5 gramów chlorku palladu kosztuje prawie 200 zł. Warto poczekać na promocję w Lidlu...

Trzymając się tematu dzisiejszego "Wprosta", poczynię, pierwszy raz w historii istnienia Vebus.laboratory, komentarz do aktualnej sytuacji politycznej. To co się dzieje, nie jest już ani zabawne, ani w jakikolwiek sposób pasujące do ludzi rządzących krajem. To jest po prostu żałosne. Kto wie, może za 20 lat tropić się bedzie tych, którzy tworzyli 4 RP? Szkoda słów...

Czy kaczka to organizm wodny?

niedziela, 4 marca 2007

Po długiej przerwie...

Nadszedł czas na zdanie relacji z wcielenia w życie dwóch z trzech zaplanowanych ostatnio projektów. Przypomnę, że były to: chemiczna zapałka, pierścienie Lieseganga oraz hodowla organizmu wodnego w roztworze CuSO4 oraz KMnO4.

Chemiczna zapałka. Do wykonania tego doświadczenia potrzebne były:
Odczynniki:
-CH3OH alkohol metylowy,
-H2SO4 kwas siarkowy (VI),
-KMnO4 manganian(VII) potasu,

a oprócz tego:
-szczypce,
-kawałek waty.

Wykonanie okazało się banalnie proste i nie przysporzyło nam większych kłopotów. Liczba mnoga w tym wypadku oznacza całą "załogę" koła chemicznego. Kilka kryształków zostało polane kilkoma kroplami kwasu siarkowego (VI). Okazało się, że zarówno kryształków, jak i kropli było za dużo, ale o tym za chwilę. Watę umoczoną w denaturacie kolega ostrożnie "umieścił" w przygotowanej wcześniej mieszaninie. Oprócz zamierzonego efektu, czyli samoistnego podpalenia się waty, uzyskaliśmy także inne efekty wizualno - artystyczne w postaci rozbryzganej po ścianach dygestorium [wyciągu], a także po kitlach, spodniach itp. ciemnej cieczy, co do której składu narazie nie jestem pewien. Dowiem się co to było i zamieszczę równiania reakcji.

Czas na drugi projekt. Potrzebne były:
Odczyniki:
-żelatyna,
-K2Cr2O7 dwuchromian potasu,
-AgNO3 azotan srebra,
-woda.

Szkło i sprzęt:
-zlewki,
-szalki Petriego.

Wykonanie:
Przygotowałem żelatynę z dodatkiem dwuchromianu potasu. Po zastygnięciu żelu na szalkach Petriego naniosłem na jego powierzchnię krople azotanu srebra. Do uzyskania pełnego efektu czekać trzeba było około 48 godzin, ale myślę, że było warto. Zaobserwowałem koncentryczne rozchodzenie się osadu w środowisku żelowym, czyli wszystko zgodnie z założeniami. Poniżej dokumentacja zdjęciowa:

Na początku...:


...po godzinie...:

...i następnych dwóch...:

...następnego dnia...:


...po kilku dniach [postać ostateczna]:

Nie radzę powtarzać tego w domu. K2Cr2O7 jest rakotwórczy w kontakcie ze skórą i drogami oddechowymi. Tym samym mowię wszystkim: "słodkich snów".

wtorek, 20 lutego 2007

Niezniszczalny niedźwiadek

Post z dziedziny w małym stopniu "chemicznej", biologii, a może nawet biofizyki. Jedna ciekawostka, ale za to jaka! Dedykuję Mateuszowi S.
[źródło: http://www.antoranz.net/CURIOSA/ZBIOR4/C0405/06-QZD00095_Tardigrada.HTM]


Prawda, że zwierzaczek ten przypomina niedźwiedzia? I tak się też nazywa po angielsku i niemiecku - niedźwiedź wodny.

Ale który niedźwiedź wytrzyma zanurzenie w płynnym helu, wodorze, alkoholu absolutnym, eterze, solance o stuprocentowym nasyceniu, siarkowodorze, zniesie temperatury w przedziale od prawie absolutnego zera do plus 150 oC, wreszcie odwodnienie do zera wilgotności? Nie wyobrażam sobie takiego niedźwiedzia, nawet pluszowy niedźwiadek tego nie zniesie.

A ten, przeniesiony po takich torturach do środowiska o temperaturze w zakresie od zera do trzydziestu stopni, zanurzony w cienkiej warstewce wody z dostępem tlenu, po bardzo krótkim czasie (od kilkudziesięciu minut do kilku godzin), jakby nigdy nic, otrząśnie się i żyje sobie spokojnie dalej. Co więcej, czas hibernacji (uśpienia) w suszy i poniżej zera trwać może nawet sto lat. Ta forma istnienia organizmów żywych nazywa się kryptobiozą, czy anabiozą.

Zupełnie zdumiewająca jest też jego odporność na promieniowanie jonizujące. O ile dla człowieka dawka letalna wynosi ok. 500 rentgenów, niedźwiadek przeżywa dozy rzędu 570.000 rentgenów. W tym względzie chyba tylko niedźwiadek pluszowy może konkurować z niedźwiadkiem wodnym...

To niezwykłe zwierzę to niesporczak (Tardigrada) o bardzo niejasnej pozycji systematycznej - bezkręgowiec, zbliżony do stawonogów i pratchawców, z zachowania przypomina nicienie lub roztocze czy mszyce, a najbardziej roślinne wampiry..

Występuje właściwie wszędzie, biorąc pod uwagę jego właściwości biologiczne, aż dziwne, że jego liczebność w zajmowanym przez niego środowisku jest raczej umiarkowana. Ale to chyba jedyna grupa zwierzęca (znanych jest około 800 gatunków, ale na pewno jest ich wielokrotnie więcej), która opanowała cały świat, wszystkie strefy geograficzne i wszystkie nisze ekologiczne. Od Arktyki, poprzez równik, do Antarktyki (jedno z nielicznych tam zwierząt), od gór (6000 m npm) do morskich głębin. Jest dosłownie wszędzie. Jeśli dobrze poszukać, znajdziemy go w ogródku czy w domu, w doniczce lub na roślinach łąkowych czy akwaryjnych przyniesionych z zewnątrz. Przebywa najchętniej w cienkiej warstwie wody pokrywającej liście w każdym wilgotnym środowisku.

Opis anatomiczny jest zdumiewająco obszerny. Ma głowę z mózgiem, oczy, układ nerwowy z węzłami okołoprzełykowymi i pniami brzusznymi, skomplikowany układ pokarmowy z gruczołami ślinowymi oraz układ wydalniczy z systemem filtrującym. Są to zwierzęta rozdzielnopłciowe z zapłodnieniem wewnętrznym, dochodzi więc skomplikowany układ rozrodczy i etologia związana z poszukiwaniem partnerów i kopulacją. Na dodatek znoszą pięknie rzeźbione jaja. Żadna kura tego nie potrafi. Znane są jednak gatunki partenogenetyczne. Dochodzi jeszcze układ mięśniowy, narządy zmysłów, urządzenia do nakłuwania roślin, bo żywi się wysysając treść komórkową roślin na których mieszka, choć niektóre gatunki są bakteriożerne lub amebożerne. Nie mają układu oddechowego i naczyniowego, bo im to nie jest potrzebne ze względu na wymiary. Nie zajmuje się wychowywaniem dzieci, nie posiada umiejętności posługiwania się komputerem czy korzystania z telewizji, choć kto to może wiedzieć... Ale wszystkie wymienione umiejętności i cechy zawarte są w ciele o wymiarach od pięćdziesięciu mikronów (wielkość największych bakterii) do 1,2 milimetra!
Daremnie by szukać tak wytrzymałego niedźwiedzia, a nawet pluszowego niedźwiadka o tak skomplikowanej budowie i funkcjach, choć niedźwiedzie są o wiele rzędów wielkości potężniejsze.

Pojawił się na świecie wiele setek milionów lat temu (z wykopalisk znany jest sprzed 530 milionów lat) i od tego czasu nie wiele się zmienił.

Jaja niesporczaków:

Galeria weekendowych dokonań

Statyw laboratoryjny:

Arbor Veneris...:

...a oto jak ono powstawało...:

...a tak to wyglądało z daleka:

Roztwór CuSO4, rozcieńczony...:

...a tu roztwór stężony [widać różnicę barw]:

Elektroliza CuSO4 [dziwna, czarna miedź/a może nie miedź?]...:

...a tu podrośnięta:

Z pozdrowieniami dla stałych czytelników, jeżeli oczywiście takowi istnieją.
Z pozdrowieniami również dla pana Anonimowy z ABW.

Nowinki, projekty

Ten post miał się tu znaleźć w niedzielę, jednak z niewiadomych mi narazie przyczyn, podejrzewam, że technicznych, tak się nie stało. Tak więc muszę wszystko napisać jeszcze raz. To trochę męczące, ale myślę, że warto. A przede wszstkim warto przeczytać i skomentować. Tyle tytułem wstępu.

We wspomnianą niedzielę powtórzyłem eksperyment zatytułowany "Arbor Veneris" [patrz post "Elektrochemia" 17.02.07], jednak tym razem użyłem bardziej stężonego roztworu CuSO4. Efekty wcale lepsze nie były - niestety. Dokumentację zdjęciową, jak i inne obiecane wcześniej zdjęcia zamieszczę, mam nadzieję, dziś wieczorem, w osobnym poście.

Dokończyłem budowę małego, zgrabnego, a co najważniejsze - własnoręcznie robionego [oczywiście z gotowych części] statywu laboratoryjnego. Na taki "z prawdziwego zdarzenia" nie stać mnie, a szkoda.

Wertując karty Internetu, co ostatnio zdarza mi się coraz częściej, natrafiłem na dwie interesujące ciekawostki z dzidziny biochemii.

Okazuje się bowiem, że znane niektórym z powieści J. K. Rowling pt. "Harry Potter" niejakie sklątki tylnowybuchowe, nie tylko żyją naprawdę, ale jeszcze na naszej rodzimej ziemi [czytaj: w Polsce].

"U występującego w faunie polskiej chrząszcza o nazwie strzel łoskotnik (Brachynus crepitans) ewolucja wykształciła osobliwy sposób obrony. W razie zagrożenia ze strony drapieżnika wystrzeliwuje on wytwarzaną przez siebie mieszaninę nadtlenku wodoru i p-hydrochinonu z dodatkiem enzymów rozkładających nadtlenek wodoru (katalaza, peroksydaza). Atomowy tlen uwolniony przez enzymy z H2O2 atakuje p-hydrochinon i błyskawicznie utlenia go do p-chinonu. W reakcji wydziela się tyle energii, że mieszanina wybucha."

Ale to jeszcze nie wszystko. Elementy biochemiczne mają także właściwości diametralnego zmieniania się. O co chodzi? Przeczytajcie poniżej.
"Indol to produkt rozkładu substancji białkowych (ściślej: powstaje z aminokwasu - tryptofanu). W dużych stężeniach ma nieprzyjemną woń fekaliów, ale bardzo rozcieńczony - ma zapach jaśminu."

Hmmm...

Teraz czas na projekty. Jako, że zbliża się czwartek, a co za tym idzie - koło chemiczne, należy się do niego dobrze przygotować. Pani profesor zapowiedziała już tzw. "zabawę", co oznacza zajęcia laboratoryjne, a nie liczenie zadań, aczkolwiek pierwsze bez drugiego podobnież istnieć by nie mogło.

Pierwszym projektem na przyszłość jest wykonanie tzw. chemicznej zapałki. Dokładniej opiszę to doświadczenie, kiedy je już wykonam, teraz mogę jedynie powiedzieć, że jest dość efektowne.

Drugi projekt jest dużo bardziej niebezpieczny, chociażby ze względu na zgubne działanie niektórych odczynników, jeśli użytych niewłaściwie. Chodzi o eksperyment nazywany "Pierścienie Lieseganga". Chętnym poznania szczegółów polecam lekturę opisu doświadczenia kryjącego się pod poniższym linkiem.
http://www.alchemik.boo.pl/portal/html/index.php?name=News&file=article&sid=52

Podczas "zabaw" z siarczanem(VI) miedzi(II) doczytałem w jego karcie charakterystyki, iż działa toksycznie na organizmy wodne. Postanowiłem więc, że wkrótce przeprowadzę hodowlę jakiejś wodnej roślinki [rybki nie, bo to niehumanitarne], w zwykłej wodzie, roztworach stężonym i rozcieńczonym CuSO4 oraz roztworze KMnO4, ktory kiedyś stosowany był powszechnie w akwarystyce do odkażania wody.

Tyle na dziś. Ciekaw jestem, czy ktoś zauważył, że zniknął post o mieszaninach pirotechnicznych. Stało się tak dlatego, że komuś nie podobało się, że o tym piszę, ba, zostałem, cytuję "celowo" i "złośliwie" postraszony wizytą ABW lub CBŚ. Zarzucono mi też, że piszę o rzeczach, które nigdy nie miały miejsca. Cóż mogę rzec, niektórzy tacy już są. A posiadanie i wytwarzanie materiałów wybuchowych, czyli MW jest w Polsce zabronione, więc ja takowych nie posiadam, nie wytwarzam i nie zamierzam tego robić. Natomiast mieszanki fotobłyskowe nie są prawnie zakazane, więc w czym problem? Ten post jeszcze wróci, w lepszej wersji.

sobota, 17 lutego 2007

Elektrochemia

Na początek jednak uzupełnienie doświadczenia zatytułowanego "błędne ogniki". Obiecałem ongiś zamieścić zachodzące reakcje. Proszę bardzo:

2SiO2 + 6Mg -> 4 MgO + Mg2Si + Si

Mg2Si + 4HCl -> 2MgCl2 + SiH4 [oraz Si2H6, Si3H8, Si4H10]

SiH4 + O2 -> SiO2 + 2H2O - zapłon silanowodoru w powietrzu, widziany jako "błędne ogniki" :)

Teraz część właściwa dotycząca elektrochemii. Pirotechnika jakoś przestała mnie interesować, z wiadomych powodów z resztą, więc musiałem znaleźć dla siebie jakąś inną dziedzinę.

Przeszukując Internet, znalazłem takie oto doświadczenie:
http://alchemik.boo.pl/portal/html/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=62&thold=0&mode=0&order=0

Jego wykonanie nie przysporzyło mi kłopotów, wystarczyło tylko zaopatrzyć się w:
-CuSO4,
-wodę,
-dwie zlewki,
-bibułę,
-pipetę,
-zasilacz i dwie elektrody [miedziane druciki].

Cóż mogę rzec, po nasączeniu bibułki roztworem CuSO4 i podłączeniu jej do prądu, drzewko zaczęło "rosnąć" [tym razem w dwuwymiarze, a nie jak w przypadku chemicznego ogródka]. Drzewko, a raczej bezkształtny twór, na którym dało się ledwie dostrzec struktury rozgałęzień. Eksperyment jednak, jako całość, możnać uznać za udany.

Potem przyszło mi na myśl, żeby wykorzystać jakoś pozostały roztwór CuSO4. Więc przeprowadziłem prostą elektrolizę. Na anodzie zgromadziły się kationy miedzi Cu(2+), na katodzie - aniony siarczanowe(VI) SO3(2-). Oczywiście SO3(2-) reagowało dalej z wodą tworząc kwas siarkowy(VI) H2SO4.

Jutro, jak się uda, zamieszczę dokumentację zdjęciową. Bye bye.

czwartek, 1 lutego 2007

Statyw

Witam. Dziś obiecane fotki statywu na probówki. Delikatne rozmycie może być spowodowane złym oświetleniem podczas robienia zdjęć, tudzież brakiem stabilizacji obrazu [i tu znów ukłony w stronę "wuja Toma" :)]

poniedziałek, 29 stycznia 2007

Wielki powrót z kubusiowopomarańczową ceglastą czerwienią w tle

Witam po dość długiej przerwie. Swoją drogą ciekawi mnie, czy ktoś w ogóle to odczuł zaglądając tu... Ale cóż, przynajmniej nie jestem zarzucany komentami w stylu: "kiedy następny post, zapraszam do siebie", jak to ma miejsce pewnym innym serwisie blogowym.

Powody przerwy. Pewnie nie ma się czym chwalić [a może?]. Zdarzył się mały wypadek. Chętnych poznania szczegółów chętnie z nimi zapoznam. Teraz ważne, że ręka się goi, a po oparzeniu wkrótce nie będzie śladu ;) Czytelników z rodziny [pozdrowienia dla Tomka] proszę o nie wgłębianie babci i dziadka w szczegóły ;)

Teraz o "powrocie". Poniedziałek. Koło chemiczne. Próba Trommera. Pod wpływem Cu(OH)2 i ciepła roztwór glukozy zmienia barwę na ceglastoczerwony. Doświadczenie to ukazuje właściwości redukujące glukozy.

Potrzebne były:
Odczynniki:
-NaOH,
-CuSO4,
-woda,
-C6H12O6 glukoza.

Standardowe szkło laboratoryjne i podstawowe przyrządy.

Przebieg:
Na początku należało wytworzyć a następnie odsączyć osad wodorotlenku miedzi(II). Jest to prosta reakcja wymiany podwójnej:
CuSO4 + 2NaOH -> Cu(OH)2 + Na2SO4

Odsączony Cu(OH)2 trafił później do probówki z roztworem glukozy i został podgrzany. I tu niespodzianka. Zamiast ceglastoczerwonego, roztwór przybrał barwę "Kubusia" [classic - banan, marchew, jabłko]. Niemniej jednak, pani profesor potweirdziła, że reakcja zaszła, a próba się udała.

Podsumowując. Koniec z mieszaninami pirotechnicznymi. Narazie. Teraz czas na poważne, przemyślane eksperymenty. I pomyśleć, że gdyby zapałka była dłuższa...

P.S. Podczas ferii udało mi się z pomocą fachowej ręki zbudować statyw na probówki. Opis i fotka wkrótce.

niedziela, 14 stycznia 2007

Garażowe zdobycze

Dziś, podczas wizyty u dziadków, wybrałem się do "dziadkowego" garażu w poszukiwaniu wierteł piórowych, które miałyby posłużyć mi do zrobienia statywu na probówki. Wiertła znalazły się później, ale przy okazji natknąłem się na cylinder miarowy 100ml tajemniczej marki "Wołomin":) No cóż, przygarnąłem, bo jakżeby inaczej. Później okazało się, że babcia ma jeszcze kolbę stożkową 500ml służącą jako wazon na kwiaty... Udało mi się ją przekonać, że Jena'owskie szkło odporne na wysokie temperatury marnuje się w ten sposób, więc i tą kolbę "przygarnąłem":)

Poniżej obiecane zdjęcia nowej szafki laboratoryjnej:

Papa.

piątek, 12 stycznia 2007

Same samozapłony dziś...

Konkretnie dwa. Jeden był wynikiem doświadczenia. Drugi przypadkowy i dość niebezpieczny.

Jako, że wczoraj zaopatrzyłem się w odrobinę gliceryny, postanowiłem sprawdzić jej działanie na manganian(VII) potasu. Oczywiście wiedziałem, że dojdzie do samozapłonu, lecz chciałem tego doświaczyć.

Potrzebne były:
Sprzęt:
-parowniczka porcelanowa [posłużyła jako zwykła "miseczka"].

Odczynniki:
-KMnO4,
-C3H5(OH)3 gliceryna.

Przebieg:
Po polaniu odrobiny KMnO4 kroplą gliceryny w parowniczce doszło do zapłonu KMnO4. Nie palił się płomieniem, ale słychać było, że zachodzi reakcja. Towarzyszyło temu wydzielanie ciepła.

Teraz czas na drugi przypadek. To będzie coś z serii "chemia w praktyce". Zostałem poproszony o sklejenie "kapcia", który się rozkleił:) Uzyłem kropelki. Jakież było moje zdziwienie, kiedy z polanego klejem "kapcia", a dokładniej tych niezidentyfikowanych bliżej włókien, które miał w środku, zaczął unosić się drażniący oczy dym!

Dzień pełen przygód, nie ma co.

Zapomniałbym. Dziś przeniosłem cały swój laboratoryjny dobytek to nowego lokum, czyli większej szafki. Powodem przeprowadzki było to, że w starym miejscu nie mieściły się już odczynniki, nie mówiąc o szkle, które trzymałem w pokoju. Teraz warunki są o niebo lepsze. Lepsze oświetlenie, więcej miejsca i co najważniejsze, wszystko na wysokości wzroku, nie łydek. Fotka wkrótce, a to dlatego, że jutro dostanę swój długo wyczekiwany aparat cyfrowy, dzięki któremu fotki probówek będą już ostre:)

Pozdrawiam.

czwartek, 11 stycznia 2007

Nowe doświadczenia, nowe nabytki

Dzisiejszy dzień wprost przepełniony był chemią. Dosłownie i w przenośni.

Na początek koło chemiczne. Wiadomo, jak co czwartek. Tak jak poprzednio, praktyka laboratoryjna. Na początek wykonałem doświadczenie nazywające się "błędne ogniki". SiO2 i Mg zmieszałem w stosunku ok. 1:1, wsypałem do probówki i zacząłem ogrzewać w płomieniu palnika. Reakcja zaszła, kiedy mieszanka rozżarzyła się do czerwoności, a potem zgasła. Przereagowaną mieszankę wsypałem do zlewki z HCl. Co chwilę na powierzchni pojawiały się strzelające płomyczki. Efekt był całkiem ciekawy. Z założenia powinno trwać to kilkanaście minut, w moim przypadku nei trwało. Myślę, że przyczyna leży w niedokładnym rozdrobnieniu SiO2 i Mg. Niestety, nie potrafię rozpisać równań reakcji, może kiedyś się pojawią.

Drugim, dosyć nieodpowiedzialnym eksperymentem był wyczyn kolegi. Sposób wykonania był niezwykle prosty. Jednak każdy, kto wie, jakie będą skutki, nie przeprowadziłby tej reakcji. Chodzi tu o wrzucenie kryształków KMnO4 do HCl. Nie bylo by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie wytworzony chlor, który czuć było w całej szkole.
2KMnO4 + 16HCl -> 5Cl2 + 2MnCl2 + 2KCl + 8H2O

Powiadają, że od przybytku głowa nie boli. Mi przybyło dziś nieco sprzętu i odczynników. Spis poniżej:
- gliceryna,
- błękit alkaliczny 6B,
- siarczan(VI) miedzi(II),
- 2 łapy do statywu laboratoryjnego,
- łapa do kolb,
- 2 łapy do probówek,
- statyw na probówki.
Pełen spis inwentarza już wkrótce.

Nara.

wtorek, 9 stycznia 2007

Pierwsze niepowodzenia

Nie chodzi tu o porażkę sensu stricte chemiczną, aczkolwiek chemii doświadczalnej, szczególnie domowego jej wydania, w jakiś sposób dotyczącą.

Dziś zabrałem się za konstruowanie statywu na probówki. Niestety, prace zmuszony byłem zakończyć przedwcześnie, ponieważ przez nieuwagę źle wyciąłem jeden z otworów, przez co cała górna płyta nadaje się do wyrzucenia. Na szczęście mam zapasowe listwy, więc pewnie da się to zrobić jeszcze raz. Niemniej następnym razem chyba poproszę tatę o pomoc.

Pocieszający może być fakt, że jutro spodziewam się dostać gotowy już statyw na probówki oraz łapy do statywu laboratoryjnego.

See ya.

poniedziałek, 8 stycznia 2007

Brązowy gaz i paliwo ze śmieci

Na wstepie zaznaczam, że żadnego paliwa z odpadów nie wytworzyłem. Narazie. Ale po kolei.

Dzień zaczął się wcześniejszą niż zwykle pobódką, by, jak co poniedziałek [i czwartek] udać się do szkoły wcześniej na koło chemiczne. Dziś pierwsze zajęcia z praktyki laboratoryjnej. Na pierwszy ogień poszło udowadnianie amfoteryczności tlenków i wodorotlenków. Oprócz lekkiego pieczenia na lewej dłoni [kwas solny, niestężony], nie było zbyt ciekawie. Zaczęło się później, kiedy bardziej doświadczeni koledzy pokazali nam kilka ciekawych, głównie z powodu wyglądu, doświadczeń. Najpierw było rozpuszczanie miedzi w kwasie azotowym(V), z przepięknym zielonym kolorem roztworu, a także wydzielającym się brązowym gazem o wdzięcznym wzorze NO2. Później reakcja potasu z wodą. Potem był już tylko dzwonek, sprzątanie i powrót do szkolnej codzienności, pozbawionej jakichkolwiek barw. Na marginesie: to było moje pierwsze w życiu spotkanie z kolorowym gazem.

Zainteresowanym chemią polecam lekturę tego newsa:
http://wiadomosci.wp.pl/wiadomosc.html?kat=28434&wid=8672491&rfbawp=1168269160.183
a potem przejrzenia tej witryny:
www.tokarz.pl
Mnie zaintrygowało.

Wczoraj mój inwentarz szkła laboratoryjnego pomniejszył się o parowniczkę [szklaną]. Stłukła się.

Dzień się nie kończy, więc może jakiś opis doświadczenia zawita jeszcze dziś na bloga. Tymczasem zabieram się za robienie statywu na probówki home-made.

sobota, 6 stycznia 2007

Tabela rozpuszczalności mnie okłamała?

Każdy pewnie wie, co to takiego jest tabela rozpuszczalności soli i wodorotlenków. W przeciwnym wypadku pozostaje mi tylko przywołać znane polskie internetowe przysłowie: "Google nie gryzą". Ale do rzeczy.

Po przeprowadzeniu doświadczenia z drzewkiem w probówce [patrz poprzedni post], zaintrygowało mnie to że w reakcji siarczanu(VI) manganu(II) z krzemianem sodu nie wytrącił się pięknie różowoczerwony osad krzemianu manganu(II). Pomyślałem, że to dlatego, że reakcja ta nie zachodziła całkowicie w roztworach wodnych [MnSO4 nie był roztworzony]. Postanowiłem przeprowadzić prostą reakcję wytrącania według schematu:
MnSO4 + Na2SiO3 -> MnSiO3 + Na2SO4
z użyciem obu soli pięknie wymieszanych z wodą.

Rozczarowałem się. Osad co prawda był, ale przypominał bardziej... ze względów przyzwoitości nie powiem co. W każdym razie na pewno nie miał w sobie nic z "różowoczerwoności". Czyżby więc tabela kłamała?

Tak to jest kiedy podręczniki do chemii pisze ktoś o nazwisku Styka-Wlazło ;)

Chemiczny ogródek, podwodny ogródek

A raczej podszklanowodny ogródek. Dlaczego? Dowiecie się z dalszej lektury.
Doświadczenie to zaczerpnąłem z jednej ze stron opisujących ciekawe eksperymenty chemiczne, a wykonałem po cudownym olśnieniu: "Eureko, ja mam te odczynniki!". Polega ono na wyhodowaniu w probówce "roślinek", które rosną z jednego kryształka soli metalu ciężkiego.

Potrzebne były:
Szkło i sprzęt:
-statyw,
-probówka i korek do niej,
-zlewka,
-lejek.

Odczynniki:
-woda,
-Na2SiO3 szkło wodne,
-Fe2SO4*7H2O,
-MnSO4.

Wykonanie:
Szkło wodne rozcieńczyłem wodą w stosunku 1:1. Tak przygotowany roztwór "powędrował" do probówki. Później wystarczyło dodać już tylko po jednym kryształku każdej z dwóch soli i, voilà, "roślinki" zaczęły "kiełkować".

Reakcje, jakie zaszły w probówce przedstawiają równania:
FeSO4 + Na2SiO3 -> FeSiO3 + Na2SO4
MnSO4 + Na2SiO3 -> MnSiO3 + Na2SO4

Opis procesu: [www.uwm.edu.pl]
"Podczas reakcji roztworu szkła wodnego z jonami metali tworzy się półprzepuszczalna membrana, zbudowana ze słabo rozpuszczalnych w wodzie krzemianów tych metali.[...]Stężenie rozpuszczonych soli metali jest większe w przestrzeni pomiędzy kryształami a membraną niż w pozostałej części roztworu. Do przestrzeni tej w celu wyrównania stężeń dyfunduje woda. W związku z tym wokół kryształów wzrasta ciśnienie osmotyczne, membrana rozszerza się aż w końcu pęka. Utworzony otwór natychmiast wypełnia się solami metali i formuje się ponownie membrana. W ten sposób "roślina" rozrasta się."

A jeśli ktoś nadal nie rozumie, dlaczego użyłem słowa "podszklanowodny", no cóż... niech przeczyta listę odczynników i przebieg doświadczenia jeszcze raz. See ya.


piątek, 5 stycznia 2007

Denaturacja białek

Przyszedł czas na pierwszy opisany tu eksperyment. Zmuszony byłem czekać z jego wykonaniem aż do piątku, ponieważ nie posiadam swojego własnego statywu laboratoryjnego, toteż musiałem tenże pożyczyć od pewnej nauczycielki z pewnej szkoły [dane zastrzeżone]:)

Do doświadczenia potrzebne były:
Szkło i sprzęt:
-statyw,
-5 fiolek [ca. 4ml] z korkami,
-kilka zlewek,
-kilka kolb,
-strzykawka,
-lejek.

Odczynniki:
-woda,
-C2H5OH etanol [denaturat],
-Pb(NO3)2,
-ZnSO4*7H2O,
-FeSO4*7H2O,
-białko jaja kurzego,
-żółtko jaja kurzego.

Przebieg:
Niektórzy pewnie wiedzą, innym trzeba wytłumaczyć. W doświadczeniu tym chodziło o sprawdzenie, jak ścianają się białka, a robią to one pod wpływem: alkoholi, stężonych kwasów, zasad, formaliny, soli metali ciężkich, temperatury.

Do 4 fiolek nalałem ca. 1ml roztworu białka jaja, do piątej - żółtka.
Do pierwszej fiolki dodałem etanolu.
Do drugiej dodałem roztworu azotanu(V) ołowiu(II).
Do trzeciej dodałem roztworu siarczanu(VI) cynku.
Do czwartej dodałem roztworu siarczanu(VI) żelaza(II).
Do piątej fiolki dodałem również etanolu [ta próba miała na celu jedynie zbadanie, jak dużo białka jest w żółtku jaja kurzego]

Wyniki:
Okazały się dla mnie bardziej niż zadowalające.
We wszystkich czterech pierwszych fiolkach wytrąciły się osady ściętego białka, przy czym:
-osad w pierwszej był największy i utrzymywał się na powierzchni, powodując utrzymywanie się nieściętego białka pod nim i uniemożliwienie zamieszania zawartością poprzez wstrząśnięcie,
-osad w drugiej był porównywaly wielkością z pierwszym, ale opadł na dół,
-osady w trzeciej i czwartej fiolce były nieznaczne i ulegały rozbiciu na maleńkie cząstki przy wstrząśnięciu
Co się tyczy piątej fiolki, wyniki są niejasne, ponieważ denaturacji mogło ulec białko jaja, a nie żółtko [oddzielanie białka od żółtka metodą "do ciasta" nie jest zbyt dokładne]

Wnioski:
Alkohol najbardziej niszczy białka w naszym organizmie. Zanika funkcja biologiczna, chociaz rola odżywcza się nie zmienia. Ale białko bez działania biologicznego jest jak żołnierz bez karabinu :).
Spaliny, czyli związki ołowiu też źle wpływają na białka. Na to jednak nie mamy wpływu.

Coż mogę rzec, był to bardzo udany i ciekawy zarazem eksperyment.

poniedziałek, 1 stycznia 2007

Blog trochę inny

Jak w temacie. Nie jest to pamiętnik, w którym wypisuje się bzdury na temat dobrych i złych dni swojego życia.

Wirtualny dziennik laboratoryjny. Powstał po to, byście mogli wiedzieć, jakież to ciekawe rzeczy robię sobie w wolnych chwilach, a takowych jest coraz więcej i są coraz ciekawsze.

Special thanks dla tych, bez których żadnych zabaw z chemią by nie było:)