Ten post miał się tu znaleźć w niedzielę, jednak z niewiadomych mi narazie przyczyn, podejrzewam, że technicznych, tak się nie stało. Tak więc muszę wszystko napisać jeszcze raz. To trochę męczące, ale myślę, że warto. A przede wszstkim warto przeczytać i skomentować. Tyle tytułem wstępu.
We wspomnianą niedzielę powtórzyłem eksperyment zatytułowany "Arbor Veneris" [patrz post "Elektrochemia" 17.02.07], jednak tym razem użyłem bardziej stężonego roztworu CuSO4. Efekty wcale lepsze nie były - niestety. Dokumentację zdjęciową, jak i inne obiecane wcześniej zdjęcia zamieszczę, mam nadzieję, dziś wieczorem, w osobnym poście.
Dokończyłem budowę małego, zgrabnego, a co najważniejsze - własnoręcznie robionego [oczywiście z gotowych części] statywu laboratoryjnego. Na taki "z prawdziwego zdarzenia" nie stać mnie, a szkoda.
Wertując karty Internetu, co ostatnio zdarza mi się coraz częściej, natrafiłem na dwie interesujące ciekawostki z dzidziny biochemii.
Okazuje się bowiem, że znane niektórym z powieści J. K. Rowling pt. "Harry Potter" niejakie sklątki tylnowybuchowe, nie tylko żyją naprawdę, ale jeszcze na naszej rodzimej ziemi [czytaj: w Polsce].
"U występującego w faunie polskiej chrząszcza o nazwie strzel łoskotnik (Brachynus crepitans) ewolucja wykształciła osobliwy sposób obrony. W razie zagrożenia ze strony drapieżnika wystrzeliwuje on wytwarzaną przez siebie mieszaninę nadtlenku wodoru i p-hydrochinonu z dodatkiem enzymów rozkładających nadtlenek wodoru (katalaza, peroksydaza). Atomowy tlen uwolniony przez enzymy z H2O2 atakuje p-hydrochinon i błyskawicznie utlenia go do p-chinonu. W reakcji wydziela się tyle energii, że mieszanina wybucha."
Ale to jeszcze nie wszystko. Elementy biochemiczne mają także właściwości diametralnego zmieniania się. O co chodzi? Przeczytajcie poniżej.
"Indol to produkt rozkładu substancji białkowych (ściślej: powstaje z aminokwasu - tryptofanu). W dużych stężeniach ma nieprzyjemną woń fekaliów, ale bardzo rozcieńczony - ma zapach jaśminu."
Hmmm...
Teraz czas na projekty. Jako, że zbliża się czwartek, a co za tym idzie - koło chemiczne, należy się do niego dobrze przygotować. Pani profesor zapowiedziała już tzw. "zabawę", co oznacza zajęcia laboratoryjne, a nie liczenie zadań, aczkolwiek pierwsze bez drugiego podobnież istnieć by nie mogło.
Pierwszym projektem na przyszłość jest wykonanie tzw. chemicznej zapałki. Dokładniej opiszę to doświadczenie, kiedy je już wykonam, teraz mogę jedynie powiedzieć, że jest dość efektowne.
Drugi projekt jest dużo bardziej niebezpieczny, chociażby ze względu na zgubne działanie niektórych odczynników, jeśli użytych niewłaściwie. Chodzi o eksperyment nazywany "Pierścienie Lieseganga". Chętnym poznania szczegółów polecam lekturę opisu doświadczenia kryjącego się pod poniższym linkiem.
http://www.alchemik.boo.pl/portal/html/index.php?name=News&file=article&sid=52
Podczas "zabaw" z siarczanem(VI) miedzi(II) doczytałem w jego karcie charakterystyki, iż działa toksycznie na organizmy wodne. Postanowiłem więc, że wkrótce przeprowadzę hodowlę jakiejś wodnej roślinki [rybki nie, bo to niehumanitarne], w zwykłej wodzie, roztworach stężonym i rozcieńczonym CuSO4 oraz roztworze KMnO4, ktory kiedyś stosowany był powszechnie w akwarystyce do odkażania wody.
Tyle na dziś. Ciekaw jestem, czy ktoś zauważył, że zniknął post o mieszaninach pirotechnicznych. Stało się tak dlatego, że komuś nie podobało się, że o tym piszę, ba, zostałem, cytuję "celowo" i "złośliwie" postraszony wizytą ABW lub CBŚ. Zarzucono mi też, że piszę o rzeczach, które nigdy nie miały miejsca. Cóż mogę rzec, niektórzy tacy już są. A posiadanie i wytwarzanie materiałów wybuchowych, czyli MW jest w Polsce zabronione, więc ja takowych nie posiadam, nie wytwarzam i nie zamierzam tego robić. Natomiast mieszanki fotobłyskowe nie są prawnie zakazane, więc w czym problem? Ten post jeszcze wróci, w lepszej wersji.